#1Dopiero co wróciła ze swojej bajki. Nie miała zbyt dobrego humoru, ponieważ akurat odgrywała scenę porwania przez Kościeja. Głupi Iwan, idiota. Jak mogła zakochać się w kimś takim jak on? Oczywiście, bajka wymagała pewnych poświęceń, w końcu gdyby nie pojawił się w jej twierdzy, nie otworzyłby drzwi i nie byłoby całej historii.
Westchnęła, poprawiając kokosznik, który lekko się przekrzywił na jej głowie. Zawiązała mocniej wstążkę przytrzymującą go pod grubym warkoczem. Niecodzienna część garderoby, przypominająca koronę, obszyta kryształkami i koralikami, jeszcze dodawała jej wzrostu, przez co Maria wyglądała smuklej, dostojniej i prawdziwie potężnie; trochę jak istota innej rasy, bardziej dumnej i wspanialszej.
Musiała się przewietrzyć, poza tym miała cel - kwiaty w jej gabinecie już całkowicie zmarniały, a ona uwielbiała kontrast delikatnych płatków ze ścianą obwieszoną kuszami i mieczami różnej maści i rodzajów.
Zwykle nie przychodziła tak późno przed zamknięciem, wolała na spokojnie wybrać kwiaty, ale dziś jej praca oraz bajka zajęły zdecydowanie za dużo czasu. Pchnęła smukłą dłonią, na której miała kilka blizn oraz małe poparzenie, drzwi od kwiaciarni.
-
Dzień dobry - powiedziała silnym głosem, lekko ochrypłym od ognia i krzyku bitewnych pól. Było w niej coś twardego, przypominającego stal, kamień, włócznię wbitą w ciało wroga. Wpasowała się w wystrój kwiaciarni ze swoim burgundowym kaftanem z pufiastymi rękawami. Sięgał ziemi, jedynie rąbek butelkowej zieleni wystawał spod spodu.