Hazbin & Bajka PBF
Witamy i zapraszamy. Po długiej przerwie wracamy dla tych, którzy chcą pisać. Wprowadzamy nowy świat - Hazbin Hotel.
Hazbin & Bajka PBF
Witamy i zapraszamy. Po długiej przerwie wracamy dla tych, którzy chcą pisać. Wprowadzamy nowy świat - Hazbin Hotel.
Hazbin & Bajka PBF
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.
Hazbin & Bajka PBF


 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  Zaloguj  

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Wyspa Bajek
Konto Specjalne
Wyspa Bajek
Pon Kwi 15, 2019 1:43 pm

Właściciel: Haku

Pracownicy:[0/2]
Sprzątacze: [0/1]

Opis Miejsca:
Wyspa Bajek
Powrót do góry Go down
xHelga Sinclair
xHelga Sinclair
Wiek : 32 lata.
Detale : Pieprzyk pod lewym okiem, długie włosy splątane w warkocz. Zawsze nosi przy sobie noże do rzucania i dwa pistolety.
Pią Kwi 19, 2019 8:33 pm
Ten stary piernik znowu kazał jej jechać do Baśniogrodu, nie licząc się z tym, że choć była jego pracownicą, to tak naprawdę miała głęboko gdzieś ten jego cały biznesik. W końcu komu do szczęścia były potrzebne jakieś gówniane bibeloty? On się ekscytował, a ona musiała jeździć, kombinować, kraść i załatwiać to wszystko. Totalny bezsens. Stanowczo zasłużyła na wieeelką premię, no i trochę relaksu, a jakże!
Przyzwyczajona do nieprzyjaznej aury Dramatopii, nie wzięła pod uwagę temperatury jaka tu mogła być, a jak na złość była całkiem wysoka. Bojówki w połączeniu z butami sięgającymi prawie pod kolana sprawiały, że raz - robiła z siebie idiotkę, wokół tych porozbieranych, uśmiechniętych ludzi, dwa - pociła się niemiłosiernie. Nawet rozebranie się do bokserki niewiele pomogło. Zarzucając skórzaną kurtkę przez ramię, z nie do końca przyjazną miną i ciężkim tupaniem, przedzierała się przez tłumy, szukając przy okazji jakiegoś schronienia przed palącym słońcem. Byleby mogła przeczekać do wieczora i wtedy spokojnie wróci do tego irytującego piernika.
Nie tylko temperatura sprawiała, że czuła irytację, głupie uśmieszki przechodniów również nie poprawiały jej nastroju, ręka aż sama świerzbiła, by sięgnąć po broń i rozstrzelić ich wszystkich. To dopiero byłaby frajda i zabawa! Na samą myśl przez jej naburmuszoną minę przemknął delikatny uśmiech. Fantazjowałaby dalej gdyby nie, aż proszące się o wizytę, łaźnie. Przyśpieszając kroku, była gotowa zacząć się rozbierać w biegu.. wizja zimnego prysznica to było to o czym marzyła!
Zatrzymując się gwałtownie przed drzwiami łaźni zerknęła na zegarek kieszonkowy, było przed nią jeszcze dobre kilka godzin prawdziwego relaksu. Całe szczęście! Nie zwlekając, z impetem wpadła do środka, by dokładnie się rozejrzeć. W zasadzie nie interesowało ją co tutaj mają, zrobiła to raczej z przyzwyczajenia, oko złodzieja w takich miejscach nad wyraz szalało. Nie chcąc jednak wzbudzać podejrzeń, wolnym krokiem i z lekko przesadnie rozkołysanymi biodrami, dotarła do recepcji.
- Łaźnia Ko-ha-ku. Niech i tak będzie, skorzystam.  
Z obojętnym wyrazem na twarzy rzuciła pieniądze na blat. Całe szczęście recepcjonista uwinął się całkiem sprawnie z podaniem jej potrzebnych rzeczy, co zaowocowało tym, że nie skończył z kulką w głowie. Nie żeby była nerwowa i często nad sobą nie panowała, a skąd!
Szatnia była całkiem przestronna i nawet na swój sposób śliczna. Żółto-turkusowe wnętrze całkiem przyjemnie się prezentowało. Dotarłszy do swojej szafki stanęła przed poważnym dylematem... Brać broń, czy nie brać? Już i tak musiała się rozebrać, a bez chociażby jednego noża, już zupełnie czułaby się nago. Na potwierdzenie swoich przemyśleń skinęła krótko głową, po czym rozpuściła warkocz, pozwalając blond puklom żyć własnym życiem. Rzadko to robiła, bowiem ze względu na ich długość były dość kłopotliwe, ale w tym miejscu jednak chciała cała się zrelaksować. Po odłożeniu wszystkich ubrań do szafki i odzianiu szlafroku, rozejrzała się po odwiedzających. Korzystając z ich nieuwagi podwiązała opaskę z nożami na udzie, a że szlafrok idealnie je zasłaniał, nie musiała się martwić o wścibskie spojrzenia towarzyszy kąpieli, szczególnie, że i tak zmierzała ku sekcji koedukacyjnej.
Po załatwieniu wszystkiego w szatni ruszyła pod prysznic. I to było to! O takim zimnym prysznicu właśnie myślała. Skorzystała z niego nawet trochę dłużej niż powinna, ale przecież i tak zapłaciła ile trzeba, więc w czym problem? Poprawiając przepaskę, jak i włosy, z wręcz kokieteryjnym uśmiechem, ruszyła na podbój łaźni.
Nie była dzisiaj w nastroju do flirtu, ale na alkohol miała ochotę, a po nim? Po nim wszystko jest możliwe. Kołysząc biodrami od razu skierowała się ku sali wypoczynkowej, z naciskiem na miejsca dla palących rzecz jasna! Oblizując uraczone czerwoną szminką usta oparła się o ladę.
- Dla mnie to co macie najmocniejsze i od razu podwójnie. - swoje życzenie skwitowała szerokim uśmiechem, a zarazem spojrzeniem, które nie znosiło sprzeciwu.
Po otrzymaniu swojego napoju pełnego procentów skierowała kroki ku kanapie, gdzie umościła się wygodnie, zakładając nogę na nogę. Po pociągnięciu pierwszego łyka poczuła znajome, jakże przyjemne, pierw pieczenie przełyku, a później grzanie w żołądku. Cóż to byłby za relaks bez jej małego nałogu? Krwawe usta zacisnęły się na filtrze papierosa, a chwilę później już wypuszczały obłok dymu. To będą udane godziny..
xHelga Sinclair
Powrót do góry Go down
xCaptain Hook
xCaptain Hook
Sob Kwi 20, 2019 12:11 am
Czasem lubił swoją robotę – słowo wilka morskiego, bywały tygodnie, gdy z zapałem godnym pozazdroszczenia zabierał się za papierologię, dopracowywał mapy, obmyślał kursy, wysyłał kmiotków, by je sprawdzali(czasem nawet któryś z nich wracał cały i zdrowy). Od paru dni jednak zaczęło o sobie znać tak zwane „zmęczenie materiału” i każdy załamany ołówek, każdy kleks atramentu, każdy wpis w księdze przychodów i rozchodów zaczynał doprowadzać go do szału. Sytuacja jawiła się na tyle źle, że James z przerażeniem zanotował w głowie bardzo niepokojący fakt. Zaczynało mu brakować jego własnej bajki. Prawie nigdy się to nie zdarza – bo i z jakiej racji odczuwać sentyment do historii, w której banda gówniarzy robi cię w konia na najgłupsze sposoby? Ciebie – pirata z krwi i kości, który w prawdziwym świecie zapewne miałby zadatki na zajęcia miejsca w tej samej przegródce co Czarnobrody. Tak, nadszedł dzień, by wziąć urlop na żądanie, albo jak to mówią inni – zostawić to w cholerę i pójść się schlać. Znaczy odprężyć. Pal licho, jedno i to samo.
Pech chciał, że akurat był w Baśniogrodzie. Gdyby nie interesy właśnie to raczej nie zapuszczał się sam w to miejsce, gdyż nie posiadało żadnego dobrego przybytku rozkoszy jakim była tawerna. Dramotopia: 1, Baśniogród: 0.
Spojrzał w górę na niebo i westchnął ciężko. Nie żeby upał mu wadził, wręcz przeciwnie. Sęk w tym, że ten typ pogody znacznie lepiej znosiło się na morzu, gdy bryza przyjemnie orzeźwiała i targała włosy. W zamkniętym mieście kapitan w długim płaszczu i w ciężkich, skórzanych butach nie brzmiał jak dobry plan. Co mógł jednak poradzić? W bajce musi nosić ubrania wołające o pomstę do nieba. Raz, że niewygodne, dwa, że prezentował się jak pół… a zresztą. Przynajmniej kapelusz był piękny. Wspaniały. Fenomenalny. Jedyny plus w tym smutnym jak jego bajkowa rola świecie.
Westchnął ponownie, zaklął szpetnie, po czym udał się przed siebie, szukając cienia. Rozglądał się uważnie w nadziei, że gdzieś tutaj, być może tuż za rogiem czai się w snopie anielskiego światła szyld ostoi moczymord.
- Łaźnia? – jęknął z rozczarowaniem, po czym westchnął po raz wtóry. – Na macki Krakena i pysk Pana Piotra.
Już miał kontynuować poszukiwania, gdy w oczy rzuciła mu się informacja o napojach alkoholowych dostępnych dla klientów łaźni. Przeczesał powoli brodę, podkręcił końcówkę wąsa, po czym dziarskim krokiem i z błyskiem w oku przekroczył próg miejsca, które być może zwiastowało wybawienie. Nonszalancko położył zapłatę na ladzie i z wręczonym mu pakietem dzielnego pluskacza pod pachą poszedł się przebrać. I oto przyszła pora na dylemat życia – jeden z wielu. Brać broń czy też zdać się na swoją walkę stylem „Jakoś-To-Będzie”? Po chwili namysłu zostawił rapier z reszta swoich ubrań, na których leżał dumnie czerwony kapelusz. Strzepnął jeszcze z niego jakiś paproch, zamknął szafkę i ruszył na podbój dzikich wód noszących miano prysznica. Dobre odświeżenie zawsze było pożądane, szczególnie, gdy utknęło się w diabelsko upalnym mieście.
Przyszła pora na kluczowy port – Rum. Którego nie mieli, więc po prostu wziął najwyższe stężenie procentów, klnąc na czym świat stoi. Ty był zbyt kiepski okres, by próbował zachowywać się kulturalnie. Pożałował, że nie wziął ze sobą broni, żeby im pokazać jak to się załatwia wśród piratów, ale potem przypomniał sobie, że to nie świat prawdziwych piratów, a jednak posiada własny biznes. Nie chciał, bardzo nie chciał, ale musiał trzymać nerwy na wodzy. Z pomocą przyszedł widok niewiasty, na której całkiem przyjemnie było zawiesić oko – a że Hook do nieśmiałych nie należał to bez pardonu przysiadł się do blond kobiety, której najwyraźniej też nie interesowały soczki dla dzieci.
- Kiepski dzień czy dobry gust, który musiał radzić sobie z tym wąskim asortymentem porządnego alkoholu? – zagaił z szelmowskim uśmiechem, który mimo wszystko pasował wilkowi morskiemu. – Tyle wody dookoła – zero rumu. Zero poszanowania dla godności człowieka.
Wypił kilka sporych łyków na raz i szybko zorientował się, że niedługo będzie musiał domówić kolejną porcję. Może dwie. Ewentualnie dziesięć. Prawdopodobnie wtedy cokolwiek zacznie czuć, a przynajmniej tak brzmiały optymistyczne prognozy.
xCaptain Hook
Powrót do góry Go down
xHelga Sinclair
xHelga Sinclair
Wiek : 32 lata.
Detale : Pieprzyk pod lewym okiem, długie włosy splątane w warkocz. Zawsze nosi przy sobie noże do rzucania i dwa pistolety.
Sob Kwi 20, 2019 1:09 am
Czas ciągnął się powoli, ale w towarzystwie alkoholu - całkiem znośnie. Pierwsza szklanka, jak i druga skończyły się całkiem szybko, później jednak zwolniła tempo, by cieszyć się chwilą. To, że była kobietą, nie znaczyło, że miała słabą głowę, w żadnym wypadku. Jako prawdziwy podróżnik i tak zwany "łowca skarbów" musiała być twarda, waleczna, ale i umieć swoje wypić, towarzystwo mężczyzn tego wymagało. Dzisiaj może nie za sprawą towarzystwa tak piła, ale za sprawą irytacji.. Siedzące wokół pary, biegające i chlapiące się wodą bachory dla starej panny były prawdziwą udręką. Im bardziej idylliczne obrazki się jej prezentowały, tym gorsze pomysły przychodziły jej do głowy.. Wodząc kusząco dłonią po udzie, pod palcami czuła twarde i ostre noże. Jaką przyjemnością by było tak chwycić jeden, by potem podziwiać jak celnie wylądował między oczami małego grubaska, który przesadnie głośno wydzierał paszczę, bo jego matka była zbyt zajęta wiszeniem na ramieniu jednego z pracowników łaźni. Spaślak w basenie, więc krew zabarwiłaby wodę, wszyscy wszczęliby raban, a ona mogłaby w końcu prawdziwie i szczerze się zaśmiać.
Zaciskając mocniej dłoń na udzie skinęła wolną ręką ku sklepikarzowi. Musiała się jeszcze napić. Nie dzisiaj, blondi, nie dzisiaj czas na burdy. Dzisiaj czas na relaks. Puszczając zmiętolony w miejscu noży szlafrok zaśmiała się cicho, by następnie wyrywać szklankę z rąk lekko wystraszonego chłopca. Chyba nieczęsto miewał tu taką klientelę, bo ewidentnie nie wiedział jak się zachować. To ją jeszcze bardziej rozśmieszyło, więc z szerokim uśmiechem na ustach odchyliła głowę do tyłu chowając błękit ślepi za powiekami.
Im dłużej oddawała się rozkoszy płynącej z procentów uderzających do głowy, tym mniej obchodził ją hałas urządzeń przeznaczonych do gier, krzyki młodocianych, czy chichoty zakochanych. Nawet wizja ponurego idioty, który zapewne na nią czekał i zżerał paznokcie była baardzo odległa. Kiedy już myślała, że nic jej nie zmąci tej atmosfery, wtem pojawił się ON.
Słysząc chrapliwy głos i pytanie, które jak mniemała było do niej, niechętnie otworzyła najpierw jedno oko, potem drugie, by przyjrzeć się śmiałkowi. Z początku nie wydał się jej specjalnie interesujący, ale z odrobiną ciekawości postanowiła poświęcić mu chwilę. Przeczesując dłonią swoje złote włosy poprawiła się na kanapie by zrobić mu miejsce, a i po to by lepiej mu się przyjrzeć. Czerwień na policzkach spowodowana procentami podkreślała zarówno błękit ślepi jak i krwistość ust. Ust, które teraz lekko przygryzała lustrując mężczyznę od stóp do głów. Czy wydał się jej przystojny? Raczej taki po prostu na jeden raz. Brak ubrań, które, jak i ona, złożył na cześć szlafroka, znacznie utrudniały jej weryfikację kim i skąd może być.. Niemniej ten hak, był całkiem imponujący i zapewne skrywała się za nim ciekawa historia. Nie chcąc jednak dać po sobie poznać zainteresowania wywróciła obojętnie ślepiami, by ostatecznie wlepić je w swoją prawie już pustą szklankę.
- Na tyle wolnych kanap, musiałeś wybrać akurat tą? - uśmiechając się pod nosem przejechała palcem po skraju szklanki. - Dzień był jak najbardziej wyborny, dopóki jakiś wąsacz nie stwierdził, że zepsuje mi atmosferę swoim towarzystwem. Poza tym nie narzekam. Co do alkoholu, cóż.. Nie powinnam tego nawet tak nazywać. Prawdziwa kpina.
Na wszelki wypadek powróciła dłonią do jeżdżenia po udzie, chciała mieć swoje noże w zasięgu. Może nie sądziła, że Jednoręki mógłby, albo chciałby jej coś zrobić, prawdopodobnie nawet pochodził z tego miasta co ona, więc mieliby o czym rozmawiać, ale wolała jak już zaatakować pierwsza. Odkładając szklankę z trzaskiem na szklany stół zaśmiała się cicho. Czy miała ochotę na jego towarzystwo? Niekoniecznie. Planowała jednak nie robić burd, więc z zalotnym uśmiechem znowu powiodła wzokiem po sylwetce towarzysza.
- A może przychodzisz do mnie za rozrywką?
Po tych słowach sięgnęła do szklanki, by wyciągnąć z niej jedną z kostek lodu. Po wcześniejszym oblizaniu, puściła ją by wpadła w dekolt szlafroka. Robiąc to, ciągle wpatrywała się prosto w oczy rozmówcy. Starała się być przy tym nieziemsko kusząca, spróbowała nawet zbliżyć się do mężczyzny, by go chwycić, lecz czy ręka była w połowie od Wąsatego, Helga wybuchnęła śmiechem opadając na oparcie kanapy.
- Nie ten przybytek, księciuniu. Szukaj dalej.. Chyba, że poczekasz jeszcze kilka drinków. Jak Cię nie opiję to będziesz mógł spróbować jeszcze raz.
Po tych słowach oblizała palce już nie patrząc na towarzysza, teraz ponownie zerkała w stronę przerażonego sklepikarza, który z trzęsącymi się dłońmi szykował kolejną szklankę..
xHelga Sinclair
Powrót do góry Go down
xCaptain Hook
xCaptain Hook
Sob Kwi 20, 2019 1:38 pm
Hook musiał przyznać, że ten dzień powoli zaczynał nabierać kolorów, na dodatek z aż dwóch powodów. Najwyraźniej los chciał, by trafiła mu się kocica, która zamierzała wysyczeć się za wszystkie czasy. To nie była dla niego pierwszyzna, ale też od jakiegoś czasu nie bywał w towarzystwie tak często jak kiedyś. Razem z łykiem wątpliwej mocy alkoholu poczuł na końcu języka smak rozrzewnienia i ekscytacji, że dane mu będzie zaznać rozrywki tego typu. Kiedyś to było, gdy odwiedzało się porty, do których te parszywe dzieciaki nie miałyby wstępu – i lepiej dla ich wątłej psychiki.
- A jednak kiepski dzień. I alkohol. No popatrz, tyle nas łączy. – odpowiedział, po czym wybuchnął głośnym śmiechem. Dopiero po paru dłuższych sekundach dopił resztkę trunku i machnął hakiem na pracownika, którego z jakiegoś powodu jeszcze tutaj nie był z trzema butelkami. Cóż, rozpoznawalny na kilometr atrybut Kapitana mógł być powodem rozdygotania tego szczyla, jednakże pirata niezbyt to obchodziło. Właściwie w ogóle. Właściwie to było to całkiem zabawne na jakimś niskim pułapie.
- Ściągnij żagle, syrenko. – dodał, gdy już uzupełniono zapas alkoholu pod ręką. – Ty to musisz mieć ciężkie życie z facetami. A oni z tobą. – skwitował nadal rozbawiony, starając się mimo wszystko zbytnio nie rozglądać dookoła, gdyż nie chciał podnosić sobie ciśnienia widokiem rozwrzeszczanych bachorów, wystarczy, że chcąc nie chcąc je słyszał. Ponad to skłamałby, gdyby powiedział, że musi się zmuszać do spoglądania na kobietę obok siebie. Było na czym oko zawiesić, a i charakterna się trafiła. Przez chwilę wodził wzrokiem za kostką lodu, zupełnie niewzruszony faktem, iż nie należało to do zbyt dyskretnych akcji, po czym przesunął dłonią bo czarnej jak noc brodzie. W krótkim westchnięciu czaiło się rozbawienie.
- Słuchaj. Ja tu do ciebie z hakiem na dłoni, a ty odstawiasz ten wasz dziwny damski teatrzyk, gdzie niby kusicie, ale jednak dajecie kosza w przedbiegach – zanim ktokolwiek cokolwiek zaczął. Blondi, ja tu przyszedł się napić jak człowiek, bez żadnych skomplikowanych taktyk na kobieca psychikę. Poza tym, nie chcę cię martwić, ale potrzeba znacznie – znacznie – więcej procentów, by przestał odróżniać burdel od łaźni.
Puścił jej oko, po czym z uśmiechem, który nie schodził z jego twarzy opróżnił do połowy kolejną butelkę. Nie był zirytowany, wręcz przeciwnie i okazywał całym sobą, że należał do tych prostych mężczyzn, którzy są bardziej tolerancyjni w stosunku do świata, gdy da im się do ręki odpowiedni napój. Co prawda, był to tylko kiepski zamiennik, ale jak to mówią – na bezrybiu i rak ryba.
Spojrzał na kobietę, uniósł brew, po czym skinął głową w stronę butelki.
- To jak? Ty zapomnisz na chwile o swoich niezdecydowaniu życiowym, ja udam, że niczego nie było i napijemy się razem? Tak po prostu, do stu beczek. Poza tym, naprawdę, wolisz się w skupieniu wsłuchiwać w wątpliwa symfonię dzieciarni gdzieś tam?
Ostatnie pytanie zadał z mieszaniną rozbawienia i zwątpienia, patrząc to na blondynkę, to na jedno z dzieci, które w przyszłości mogłoby zostać protagonistą w bajce o terroryzmie dziecięcym. Pomimo iż Kapitan zamierzał sprowadzić towarzyszkę na ziemię jak najszybciej to robił to spokojnie, zdając się na swoją wrodzoną charyzmę. Oczywiście, zawadiacki błysk w oku i uśmiech zwiększały jego szanse powodzenia, przynajmniej statystycznie. Przynajmniej nikt mu nie powie, że nie próbował zachowywać się jak człowiek – i że kobiety da się zrozumieć.
- James Hook. – przedstawił się wyciągając w stronę kobiety dłoń, jak widać licząc na pozytywny obrót spraw. W końcu co oboje mieli do stracenia? Tu i tak było pełno innych osób, walka była bezcelowa, nawet gdyby połączyli siły, a ewidentnie oboje potrzebowali wsparcia procentowego psychologa. Terapie są zawsze weselsze w kompanii – każdy żeglarz czy marynarz to powie.
xCaptain Hook
Powrót do góry Go down
xHaku
xHaku
Wiek : 19
Sob Kwi 20, 2019 5:40 pm
Haku bardzo lubił swoją pracę, bo w przeciwieństwie do swojej bajki - to on był tu szefem. Prowadzenie łaźni przez Yubabę zawsze doprowadzało go do załamywania rąk, lecz dzięki temu wiedział jak nie postępować po powrocie do Krainy Bajek. Można powiedzieć, że był w pewnym sensie pracoholikiem, albo nawet że zabierał robotę do domu - gdzie też musiał po wszystkich sprzątać. Plus jeden był taki, że przynajmniej nie musiał gotować… miał od tego człowieka, no, współlokatora jak się uprzeć.  Tego dnia akurat przemierzał korytarze (a to zaskoczenie - nie w formie smoka) z dłońmi zaplątanymi za plecami. Ubrany w t-shirt i spodenki z logo łaźni dawał znać, że tu pracuje, a identyfikator dopełniał informację o posiadaniu tegoż przybytku. Włosy spięte w koka odsłaniały zgrzany czasem kark, a uważne oczyska badały każdy milimetr pomieszczeń, do których wchodził. Nie lubił siedzieć w jakimś gabinecie na tyłku, jak to robiła Yubaba, wolał przyczyniać się do umilenia dnia swoim klientom, dlatego właśnie patrzył, czy gdzieś sytuacja nie wymyka się spod kontroli. Wchodząc do sal wypoczynkowych, które były miejscem bez basenów, przystanął na wejściu nieco dłużej niż powinien. Jego łaźnie nie były dziecięcym lunaparkiem, więc dbano o to, by zapewnić wszystkim relaks i spokój. Nie było tam zabawek, małych baseników, ani cudownych fontann w kształt delfinka, więc dzieci nie za często się tam również zabierało. Szczególnie jeśli w grę wchodziła sekcja dla palaczy. Niemniej jednak, jeśli był ktoś, kto zachowywał się niekulturalnie głośno, Haku spokojnym, miłym tonem zwrócił na to uwagę, gdy postanowił przejść się po całej sekcji wypoczynkowej. Podchodząc do sklepiku, który był dość daleko, przystanął chwilę przy ladzie, by dowiedzieć się, czy wszystko jest w porządku. Mała pogawędka z pracownikiem, sprawdzenie zapasów, szybkie sprawozdanie i znów spojrzenie w stronę sali. Zastukał klapkami o ziemię i oparłszy się łokciami o ladę postanowił posiedzieć sobie tu trochę dłużej i poobserwować. No i przy okazji poprosił o butelkę wody.
xHaku
Powrót do góry Go down
xHelga Sinclair
xHelga Sinclair
Wiek : 32 lata.
Detale : Pieprzyk pod lewym okiem, długie włosy splątane w warkocz. Zawsze nosi przy sobie noże do rzucania i dwa pistolety.
Pią Kwi 26, 2019 1:46 pm
Nieco zmącone alkoholem ślepia powiodły w stronę biednego sklepikarza. Ilekroć na niego nie spojrzała, no i ile by nie wypiła, dalej mimo ładnej buzi był za młody i zbyt mało męski, jak dla jej wygórowanych potrzeb i ego. Przeczesując palcami blond pukle, wyszczerzyła zęby w dziwnym, nieco niepokojącym uśmieszku. Brodaty wciąż coś tam marudził pod nosem, a ona to wszystko jednym uchem wpuszczała, drugim wypuszczała. Syrenko, też mi coś, że niby śmierdziało od niej? Bo ogona i płetw to raczej nie miała z tego co dane jej było zapamiętać. Nawet! Alkohol nie mógł sprawić, że nagle by go dostała i mógłby ją tak nazywać. Wydymając usta w coś na wzór dzióbka, powoli wstała z kanapy. Najpierw delikatnie otarła dłonią po barku mężczyzny, lecz nim zdążyłby zareagować zacisnęła równie czerwone jak i usta, pazury na jego skórze. Po tym geście pochyliła się do jego ucha, by lekko je przygryźć, w tym samym momencie jednak podwinęła lekko szlafrok, by ostrze noża mogło błysnąć. Z uwagi na obecność ludzi, zrobiła to ostrożnie, tak by na pewno nikt nie był w stanie go dostrzec.
- Nawet jeśli ten dzień był kiepski, to zaraz będzie całkiem zabawny i przyjemny, jeśli nie przestaniesz tyle nadawać, Jednoręki. To dopiero będzie teatrzyk! - po tym gwałtownie się wyprostowała z szerokim uśmiechem na krwistych ustach. - A teraz pozwól, że pójdę po cytrynę i pijmy! Upijmy się tak, jakby nas jutro wcale nie czekał powrót do szarej codzienności!
Całkiem naturalny i szczery, a o dziwo nawet przyjemny, śmiech opuścił jej gardło. Ona sama zaś, jak to miała w zwyczaju, przesadnie, ale wciąż seksownie kołysząc biodrami powędrowała do lady, prosząc o cytrynę. Zasugerowała też młodzikowi, by jej przypomniał na koniec, że ma mu zostawić napiwek. Narobi się dzisiaj chłopak, nie ma wątpliwości. Obracając się zerknęła na stół, na którym walały się puste butelki, skórki od cytryn, których miąższ nałogowo pochłaniała, oraz szklanki z resztkami lodu. Wzruszając ramionami, poprosiła chłopca o jeszcze jedną flaszkę i ruszyła ku kapitanowi. Otwierając ją w drodze, zrobiła mały postój na pociągnięcie kilku łyków prosto z butelki. To będzie wyjątkowo dobra impreza!
Zbliżając się do towarzysza niby przypadkiem otarła się o jego nogi i z głośnym westchnięciem opadła na kanapę z zamkniętymi ślepiami, ówcześnie odkładając flaszkę na stół. Po omacku zaś szukała swojej paczki papierosów, gdy je namierzyła dużo chętniej poprawiła się na meblu i pstryknęła palcem w dół paczki, by jedna z fajek się wysunęła, gdy tak się stało pochwyciła ją w usta, po rozpaleniu oddając się przyjemności płynącej z nałogu.
- Nie wiem czy jest Ci to znana używka, ale częstuj się kiedy tylko będziesz miał ochotę. - powiedziawszy to położyła otwartą paczkę w kierunku towarzysza, a sama błękitnymi ślepiami podążała za kłębami dymu zupełnie ignorując jego wyciągniętą rękę. - James Hook.
Wymamrotała jak gdyby chciała się rozsmakować, a i coś więcej wywnioskować, lecz gdy tak się nie stało, klepnęła dłońmi w swoje uda, mało co nie przypalając szlafroka. Później zakładając nogę na nogę, zamierzała skorzystać z braku spodni u rozmówcy i po zdjęciu jednego z kapci poczęła wodzić stopą po jego owłosionej kończynie, czasem podjeżdżając aż pod samo kolano, czasem wodząc tylko po kostce.
- Nic mi to nie mówi, ale że jesteśmy skazani na swoje towarzystwo to już wysłucham Twojej bajki. - po tym przysunęła się do Jamesa na odległość kilku centymetrów, by wplątać dłoń w jego brodę, choć patrzyła na Kapitana, jej oczom nie umknął ktoś wyżej postawiony w łaźni. Rozmawiał z jej młodzikiem i rozglądał się po okolicy. - Mamy towarzystwo najdroższy.
Wracając na swoje miejsce, wyciągnęła bladą rękę w stronę Jednorękiego.
- Niech to będzie udany wieczór, poświęcę Ci trochę czasu. Helga Sinclair - wieńcząc przedstawienie się śmiechem, sięgnęła po kolejnego papierosa, odpalając go od tego poprzedniego. Oby tylko nikt nic od nich nie chciał i to będzie całkiem udany dzień.
xHelga Sinclair
Powrót do góry Go down
Hauru
Hauru
Wiek : 27 lat
Detale : Przefarbowany na blond. Kolczyki w uszach.
Czw Kwi 09, 2020 7:23 pm
Nota od administracji: Jeśli gracze chcą, mogą uznać temat za opuszczony bez postów wychodzących, albo podjąć grę gdzieś indziej i wrócić do gry tutaj później, jeśli chcą zaczekać i zobaczyć czy temat będzie kontynuowany.
Hauru
Powrót do góry Go down
Diaval
Diaval
Wiek : 30 lat
Detale : specyficzne "blizny" na szyi i twarzy i całym ciele
Sob Kwi 11, 2020 5:27 pm
Zabiegi pielęgnacyjne były czymś, co dla listonosza jest często niezbędne i konieczne po stresującej pracy. Bez względu na to, czy to lubił, czy nie - a jako ptak, nie stronił od wody ale też nie był przecież kaczką - musiał niekiedy wybrać się do takiego miejsca i o siebie zadbać.
Wszedł do Łaźni i na wstępie zatrzymał się w głównym holu. Błądził oczami po miejscu w poszukiwaniu jakiejś recepcji albo kogoś, kogo mógłby zahaczyć i zostać obsłużonym. Stało się to ogromnie szybko i po całym standardowym zabiegu: od szatni, przez prysznice, łaźnie, masaż, znów szatnię (których nie będę opisywać, bo jaki to ma sens skoro i tak nikt go tam nie widział, to co kogo obchodzi czy dłubał w nosie) - Diaval udał się do sekcji wypoczynkowej.
Było tam trochę osób - znacznie tłoczniej niż miał nadzieję, gdyż nie chciał przez przypadek trafić na zagorzałych fanów poczty czy jakichś psycholi, którym nie dochodzą paczki albo osób, którym nosił listy. Usiadł na jednej z kanap by wypocząć po otrzymanym też masażu. Jeszcze kilka minut dłużej i zapewne straciłby kilka żeber, ale czuł się jak nowo narodzony.

Postać weszła do przestrzeni, w której znajdują się: @Haku , @Helga Sinclair i @Captain Hook
Diaval
Powrót do góry Go down
xHaku
xHaku
Wiek : 19
Nie Kwi 12, 2020 2:50 pm
Zielone oczyska, które spojrzeniem do pewnego momentu traciły na swojej ludzkie naturze, przypruszone obficie jakąś dziką aurą, bez przerwy przypominającą wszystkim, że właściciel ów zwierciadeł nie do końca był człowiekiem, przemierzały z wyuczoną wręcz pedantycznością każdy skrawek pomieszczenia. Za każdą brudną plamkę, która haniebnie spoczęła gdzieś na perfekcyjnie wypolerowanej podłodze, natychmiast rzucał pełne pośpieszności spojrzenie pracownikowi, który miał zaszczyt dyżurować po sali z tabunem ścierek i uprzejmych uśmiechów rzucanych do klientów.
Uwaga smoka spoczęła na dwójce swawolnie gaworzących sobie osobliwości. We własnej głowie mógł do woli myśleć, co chciał, dając upust swoim własnym uprzedzeniom, ale na kamiennej twarzy bez wyrazu, nie wymalował się nawet skrawek najmniejszej, zdobiącej lico emocji. Był niemalże jak rzeźba, a jedyny gest, który zdradzał, że jeszcze rzeczywiście oddycha, były miarowe tupnięcia klapkiem, którym bujał na skrzyżowanej nodze.
Nagle trochę niespodziewanie, acz poprzedzone lekką wibracją, wszystkie cytrynowe skórki i puste butelki, które w swej niechlujności zalegały na stole, powoli wzbiły się w powietrze. Stukając między sobą niespiesznie zaczęły wędrować w stronę sklepikarza, bez większej delikatności przelatując przed nosem samego Diavala, który akurat zjawił się w sali wypoczynkowej. Zniknęły za ladą, a do stołu, na którym przed chwilą rezydowały, popędziły lewitujące szmatki, pozbywając się najmniejszego dowodu na to, że kiedykolwiek były tam jakieś brudne naczynia.
Smok dalej trwał niewzruszony.
xHaku
Powrót do góry Go down
xHelga Sinclair
xHelga Sinclair
Wiek : 32 lata.
Detale : Pieprzyk pod lewym okiem, długie włosy splątane w warkocz. Zawsze nosi przy sobie noże do rzucania i dwa pistolety.
Pią Kwi 17, 2020 9:14 am
Dym z papierosa wypełnił płuca, a przez twarz kobiety przebiegł delikatny grymas. Jako nałogowy palacz powinna być przyzwyczajona do szczypania w klatce po za mocnym zaciągnięciu się, a jednak nie dzisiaj. Dzisiaj Helga oddawała się trywialnym przyjemnościom... Romansowaniu i alkoholowi. I na wszystkie skarby tego świata mogłaby przysiąc, że powoli zapominała się jak prawidłowo funkcjonować. Procenty robiły swoje, cisnęły się do głowy jak dzikie.. Odbierały zdolność mówienia, koncentracje, słowa Hook`a też trafiały jakby przez mgłę, a i jak widać oduczały nawet palenia. Mocną głowę miała, oj mocną. Ale nie sposób zliczyć, którego drinka już rozpoczęła i w jakim czasie zdążyła się tak urobić..
Przyłapując się na tym, że popiół zaraz spadnie i przypali szlafrok gwałtownym ruchem ręki zatopiła resztki papierosa w przypadkowej szklance, która była pod ręką. Na jej dnie znajdował się lód, po części roztopiony, więc miło zasyczało, a ona powiodła wzrokiem za delikatną smugą dymu. Zapewne siedziałaby tak jeszcze dłuższą chwilę, gdyby nie pęcherz, który wręcz błagał o prywatną audiencję w toalecie. Wykazując się resztkami kultury, Helga podniosła się i z lekkim ukłonem, na szybko wręcz przeprosiła towarzysza, informując go, że najwyższa pora przypudrować nosek, a jakże!
Droga do toalety dla Helgi była naprawdę kręta, chociaż może nie tyle dla niej jak dla niej, a raczej dla stanu, w którym była. Niemniej kobieta z klasą, jakby potencjalny kawaler chciał zagadać, wciąż musiała być na wyrost ponętna i kusząca. Wplatając dłoń w blond pukle i przymykając lekko prawe oko trafiła w końcu do celu. Z głośnym westchnięciem weszła do kabiny i początkowo tylko siadła, byleby nieco otrzeźwieć. O dziwo nie tyle to pomogło, co dwie dzierlatki ćwierkające między sobą.. Normalnie Helga by nawet nie zwróciła na to uwagi, gdyby nie słowa klucze: skarb oraz właściciel łaźni. Wrodzony łowca skarbów, jak i po prostu człowiek wiecznie wszystkiego ciekaw, przycisnęła ucho do ściany, by lepiej słyszeć. Jakim rozczarowaniem było, kiedy okazało się, że alkohol zrobił swoje, a wielki skarb okazał się być tylko chłopakiem, natomiast informacją o właścicielu to były tylko ochy i achy ze strony dziewczyn nad jego nieprzeciętną urodą i zdolnościami. Rozczarowana odsunęła się od ściany, by chwilę pomyśleć. Biorąc pod uwagę to co mówiły młode, może być tak , że towarzystwo, o którym informowała Hook`a, to nie byle kto, w końcu jakieś tam fakty się łączyły. Nie miała jednak pewności, więc pośpiesznie załatwiła potrzebę i opuściła kabinę. Towarzysz wciąż czekał, a jej się niefortunnie przeciągało, co za wstyd! No i ten przyjemniaczek co ich obserwował, burda bez niej? Nie do pomyślenia, jeżeli miałaby być kłótnia, to tylko z nią na czele! Korzystając z jeszcze chwili kobieta nieco mniej chwiejnym krokiem podeszła do umywalki, by przemyć twarz. Zimna woda, która objęła jej rozpaloną buzię była cudowna, była lekiem na wszystko i oprócz twarzy i ciała otrzeźwiła przede wszystkim umysł.. Wpatrując się z lustro poprawiła nieco włosy, szminkę i oczywiście posłała zabójcze spojrzenie panienkom, bo o reputację trzeba dbać.
Po opuszczeniu toalety już całkiem sprawnie udało jej się dojść do stolika, faktycznie.. Droga do wydawała się niesamowicie kręta i skomplikowana, a teraz? Teraz przeszła po prostu z punktu A do punktu B. Zabawa zabawą, ale jeśli miała wyjść o własnych siłach z tej łaźni to jeszcze tylko drink, może dwa.
Idąc na swoje miejsce prawie nie zauważyła mężczyzny, który cicho siedział na jednym z miejsc, całe szczęście na straży stały procenty, więc nikt nie powinien być zaskoczony, że przechodząc między kanapami zachwiało ją, co sprawiło, że wylądowała rękami na oparciu siedziska, niemalże zahaczając o czarnowłosego. Zabezpieczyła się przed upadkiem dłońmi, jednak jak to ze szlafrokami bywa, są nieco luźne, tak więc i dekolt Helgi został narażony na dojrzenie, zauważając to kobieta gwałtownie się wyprostowała, chwytając w tym miejscu za materiał i choć była już czerwona przez to ile wypiła, teraz przypominała purpurę.
- Wy.. Wybacz, drogi Panie. Gorąco tutaj i.. ot zamroczyło mnie po prostu.
Blondwłosa była dojrzałą i świadomą swego ciała, istną kokietką, ale na swoich warunkach, kiedy ona decydowała co, kiedy i komu pokaże, tu jednak decydował przypadek i alkohol, a to nie są pomocnicy jakich jej trzeba było. Nic dziwnego więc, że zawstydzona chciała jak najszybciej uciec z pola widzenia mężczyzny. Nie czekając na jego reakcję czy odpowiedź ruszyła ku Kapitanowi. Coś jednak jej nie dawało spokoju.. Te blizny, tyle blizn! W głowie układała miliony scenariuszy, a jednak zdrowy rozsądek nie pozwolił się jej wrócić.
Ciężko opadła na kanapę, dopiero teraz puszczając szlafrok, dopiero teraz poczuła delikatny ból w dłoni i zobaczyła zmiętolony materiał. Wizja walk przypadkowego samca tak nią wstrząsnęła, że aż na chwilę zapomniała o całym świecie i o towarzyszu.. Swoją drogą był zadziwiająco cicho jak na jej wpadkę z kanapą. Odwróciwszy się w stronę Hook`a dojrzała, że ten spał jak zabity. To prawda, trochę jej się przeciągnęło w tej toalecie, ale aż tak żeby zdążył usnąć? Wzdychając cicho powiodła spojrzeniem ku kruczoczarnej czuprynie, biorąc pod uwagę okoliczności może jednak mogła tam zostać na tej kanapie? Kawałek dekoltu nic złego i wstydliwego. Chyba..
Patrzyłaby tak pewnie trochę dłużej, gdyby nie fakt, że po krótkiej wibracji, jej skórki cytryn i szklanki poszybowały w powietrze. Odrywając wzrok od jegomościa, z szeroko otwartymi ślepiami podziwiała taniec tego szkła nie mogąc się nadziwić. Magia nie była jej, aż tak obca, w końcu co druga postać nią władała, ale jak dla niej, dla zwykłego śmiertelnika bez krzty magicznych umiejętności, każdy taki mały geścik, każdy drobny czar, czy nawet czarodziejskie sprzątanie, było czymś niesamowitym i godnym podziwu. Pilnie przyglądając się jednej ze skórek wzrokiem natrafiła na centrum zamieszania.. Pana tych włości jak mniemała. Uśmiechając się szeroko wstała z miejsca i.. zaczęła klaskać.
- Niesamowite! Niewiarygodne!
Śmiejąc się, prezentowała prawdziwą dziecięcą radość, nie było to do niej podobne, aczkolwiek dzisiaj zamierzała zrzucać wszystko na alkohol. Dzisiaj miała prawo, dzisiaj był jej dzień, na jej humorki i jej głupie zachowania.. Chcąc jednak się upewnić, że nie robi z siebie kretynki i nie są to procentowe omamy, przestając już klaskać, spojrzała na nieznajomego z kanapy.
- Widzisz to, prawda? Tez to widzisz? Niesamowite! Ja i mój kompan sprawiliśmy kłopot, nabrudziliśmy, ale serwis sprzątający wyborny i w pełni gotowości. Jeszcze tylko alkohol ściągajcie trochę lepszy, będę polecać znajomym, jak nic.
Chcąc nie chcąc to była Helga, szczere i miłe podziękowania nie leżały w jej zakresie kultury, ona jednak wolała być kąśliwa, nawet jak ją coś szczerze fascynowało.
Zgarnęła więc włosy na bok i stała tak w lekkim rozkroku, z ręką na biodrze, podniesioną głową, przesadnie wyniosłym spojrzeniem i złośliwym uśmieszkiem. To była ona. Helga. Pani niedojrzałości, humorków i złośliwości.
xHelga Sinclair
Powrót do góry Go down
Diaval
Diaval
Wiek : 30 lat
Detale : specyficzne "blizny" na szyi i twarzy i całym ciele
Pią Kwi 17, 2020 6:08 pm
Jak siedział, tak siedział. Latające przedmioty i smoki nie ruszały ptaka, którego pani w bajce była czarownicą i on sam swego czasu był również zamieniony w smoka, więc... nie wyłupiał oczu, tylko siedział na tyłku i się relaksował. Udało mu się nawet kupić butelkę wody i sączyć ją spokojnie.
W międzyczasie rzuciła się na niego niczym kula armatnia, jakaś kobieta. Przejęty ratowaniem swojej wody i resztek godności - gdyby się owa rozlała - nie zwrócił uwagi na nic co mogłaby obnażyć. Zresztą nawet, gdyby zrzuciła z siebie wszystko, co na sobie miała, to Diaval był przyzwoity i... cóż... był ptakiem. Jakby na to nie patrzeć, miał ptasi punkt myślenia i golizna dla niego była naturalna.
Niemniej nie miał okazji na najmniejszą reakcję, czy słowo, bo sprawczyni zamieszania odeszła. Wzruszył ramionami zdziwiony.
Po pewnym czasie zaczęło ją ekscytować całe to magiczne sprzątanie, ale Diaval nie był pewien, czy zagadnęła do niego dlatego, że jej kompan spał, czy z grzeczności, czy po prostu zapomniała się z ekscytacji, więc kiwnął tylko powoli głową, unosząc lekko brew. Było niezręcznie, bo choćby chciał, nie bardzo wiedział kiedy i jak się odezwać. Zresztą kobieta mówiła chyba do pracownika lub właściciela przybytku, sądząc po jej słowach, więc może nie miał się udzielać...
Siadł mocniej - wręcz zatopił się - w siedzisko i uciekł oczyma do trzymanej w dłoniach butelki wody. Odchrząknął cichutko, jakby miał "kłaczek" w gardle i upił kilka łyków.

@Haku
@Helga Sinclair przepraszam cię najmocniej, jeśli mój post jest słaby troszkę, ale nie umiem zbytnio odpisywać na tak długie posty, w których postać robi wiele rzeczy, które wykluczają nieco moje reakcje xD W sumie to Diaval prędzej złapałby upadającą, ale gdyby to napisać to nie wiadomo jak Helga by zareagowała i pół postu Twojego mogłoby być do zmiany, a nie chcę nikomu czegoś tego robić D:
Diaval
Powrót do góry Go down
Sponsored content
Sponsored content
Powrót do góry Go down
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry Strona 1 z 1
Skocz do: