Słoneczko świeci, ptaszki śpiewają... Idealny dzień dla idealnych dobrych mieszkańców. Idealny dzień na bycie obrzydliwie dobrym i pomocnym. Eris nigdy nie potrafiła zrozumieć, jak można zachowywać się tak przewidywalnie. Tak nudno. Ona sama przecież, pod jakimś względem, czyniła dobro. Bez odrobiny niezgody nigdy nie wiedziałoby się, czym jest pokój i porządek, czyż nie? Szczypta chaosu tu i tam, a dzień od razu stawał się bardziej dynamiczny. Dlatego całym swoim sercem adorowała osoby, które niekoniecznie były fanami porządku i sprawiedliwości. Nawet tutaj, w Krainie Bajek, miała nosa do osób, które niekoniecznie się z owym prawem lubiły. Być może to właśnie dlatego w ten dzień wybrała się do Baśniogrodu, nawet tutaj zdając się przemykać w cieniu i unikać ostrego słońca. Było koszmarne dla skóry, naprawdę. Nic dziwnego więc, że ona, uosobienie wręcz chaosu i nieprawości, wypatrzyła pewnego złodziejaszka - rzecz jasna, nie wiedząc nawet, że to złodziejaszek.
- Cudowny dzień, prawda? - odezwała się, jakby znikąd pojawiając się przy męźczyźnie i kierując wzrok na bezchmurne niebo, a następnie na nieznajomego.
- Przypominasz mi pewnego pirata. Założę się nawet, że tak jak on, wszędzie widzisz okazję.